Jemy niezdrowo, bo myślimy, że tak taniej - tak podsumować można nawyki żywieniowe Brytyjczyków i często także nas samych, zaglądających w sklepie do lodówek z mrożonkami i gotowymi daniami. Kres postanowił położyć temu Jamie Oliver, który przygotował kolejny program kulinarny, tym razem zatytułowany "Jamie's Money Saving Meals".
Traktowanie zdrowej żywności jako rzeczy zarezerwowanej dla bogaczy to tylko tłumaczenie własnego lenistwa i niewiedzy. Do takiego wniosku można dojść po słowach Jamiego Olivera, który dość ostro skrytykował swoich rodaków. Czy żyjemy w błędnym przekonaniu, że na paczkowanym jedzeniu oszczędzamy czy może nie potrafimy już gotować?
Oszczędności na talerzu
Pilnowanie domowego budżetu potrafi spędzić sen z powiek. Comiesięczne rachunki, czynsz, często także raty kredytu, a do tego bieżące wydatki. Gdzie tu znaleźć oszczędności? Wielu odpowiedziałoby: w jedzeniu. I słusznie. Kłopot w tym, że wiemy na czym oszczędzać, ale nie mamy pojęcia jak. Efekt? Zamiast zdrowo się odżywiać, trujemy się gotowymi daniami. Te jednak są droższe niż samodzielne przygotowywanie posiłków.
Jak stwierdził ostatnio Jamie Oliver, Brytyjczycy tracą mnóstwo pieniędzy na gotowe jedzenie. Na podstawie własnych obserwacji uznał, że jedzeniem ze słoików żywią się głównie biedniejsze rodziny. Co ciekawe, nie brakuje im środków na drogi telewizor, który do życia jest im raczej zbędny. Ważniejsze wydaje się przecież zdrowie, które raczej zaniedbuje się, bazując na gotowych daniach.
Gotowe potrawy, zdaniem brytyjskiego kucharza, są niezdrowe i niesmaczne. Do tego kosztują więcej niż produkty, z których można przyrządzić coś samemu. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, by uznać, że często goszczą one na stołach także u nas, nad Wisłą.
Wygodnictwo czy brak umiejętności?
Jamiemu Oliverowi zarzucono brak zrozumienia. Nie musi borykać się z brakiem pieniędzy, a więc nie ma pojęcia, dlaczego Brytyjczycy kupują gotowe dania. Ten za wzór podaje Hiszpanów i Włochów, którzy z niczego potrafią przygotować coś pysznego. Wygląda na to, że amatorom mrożonek brakuje po prostu chęci lub umiejętności (lub jednego i drugiego). Dla własnej wygody wolą użyć mikrofalówki i podgrzać coś kupionego w markecie.
Kucharz już jakiś czas temu zauważył, że problem tkwi nie tylko w wygodzie. Dzieci nie uczą się dziś gotowania, ani w szkole, ani od rodziców czy dziadków. Właściwie często nie potrafią gotować nawet ich rodzice. Skutkiem tych braków jest epidemia otyłości. Ta dotyka kraje rozwinięte, w których dominują fast-foody i supermarkety. Lokalni dostawcy żywności znacznie więcej do powiedzenia mieli 30 lat temu, dziś utożsamiani są ze zdrową, ale drogą żywnością.
Nie stać mnie na zdrowe odżywianie - wmawiają sobie ludzie, którzy z uporem maniaka zakupy robią tylko i wyłącznie w dyskontach. Tam wybierają najtańsze dania, przekonani, że w ten sposób oszczędzają. W rachunkach nie uwzględnili jednak cen za odrobinę mięsa i warzyw, które w połączeniu dałyby smaczny, zdrowy i tani posiłek. Nie pomyśleli także o kosztach ewentualnego leczenia. Jedzenie byle czego kończy się nie tylko niestrawnościami, ale także otyłością czy problemami skórnymi.
Jamie Oliver nauczy oszczędzania
Jamie Oliver, który jesienią będzie konsumentów uczyć oszczędzania na żywności, to najbardziej znany ze wszystkich brytyjskich szefów kuchni. Prowadzi programy kulinarne i wydaje książki, jest też właścicielem restauracji, propagującym idee zdrowego odżywiania. Jego przepisem na sukces są dania z ekologicznych produktów i kreatywne podejście do gotowania.
Mistrz gotowania aktywnie walczy również o promowanie wśród Brytyjczyków zdrowych nawyków żywieniowych. Jednym z tego przejawów jest właśnie program "Jamie's Money Saving Meals" przekonujący do samodzielnego przygotowywania posiłków. Czy i tym razem osiągnie sukces? To się okaże. Pewne jest, że taka edukacja przydałaby się również naszym rodakom.
MM