Kobiety w garniturach i mężczyźni w sukienkach w wielu miejscach nie są mile widziani. Zapowiada się na to, że jednym z mniej przyjaznych dla nich stanów w USA może stać się Arizona. Republikanin John Kavanagh zaproponował wprowadzenie w życie kontrowersyjnego przepisu, zgodnie z którym osoby transpłciowe nie mogłyby korzystać z publicznych toalet.
Jest to dość osobliwa odpowiedź na debatę poświęconą korzystaniu z damskich toalet przez panów i z męskich przez panie. W praktyce możliwość korzystania z toalety publicznej zależałaby od przedstawienia aktu urodzenia. Oznacza to, że osoby transpłciowe korzystające nie z tej toalety, z której powinni, traktowane byłyby jako przestępcy.
Dyskusja nad zakazem została opóźniona, ale i tak budzi duże obawy. Osobom transpłciowym, które nie dostosowałyby się do przepisu, groziłaby grzywna w wysokości 2,5 tys. dolarów i pół roku więzienia. Jest to o tyle problematyczne, że nie wszędzie po operacji zmiany płci wyrabia się nowy akt urodzenia. Co więcej, w kolejnych miastach dyskryminacja ze względu na płeć jest zakazywana.
Warto też zauważyć, że taki kontrowersyjny zakaz utrudniłby życie ludziom o nietypowym wyglądzie, a wcale niebędącym osobami transpłciowymi. Wymaganie od nich aktu urodzenia mogłyby ich bardzo urazić. Zakazu obawiają się również firmy, które poczułyby się zmuszone do budowy toalet unisex.
O ile sprawa dyskryminacji osób transpłciowych zawsze będzie kwestią dyskusyjną, o tyle noszenie przy sobie aktu urodzenia jest po prostu absurdalne. Tym bardziej, że przepis dotyczyłby również publicznych szatni i pryszniców. Zabierania ze sobą aktu urodzenia mogłyby więc wymagać np. wizyty na basenie
MM