Szwajcaria ostoją bogactwa – to stwierdzenie coraz bardziej traci na swojej prawdziwości. Choć kraj kojarzy się z luksusowymi czekoladkami, zegarkami i kurortami narciarskim, to, co stanowi o ich bogactwie, znalazło się w głębokim kryzysie. Szwajcarskie banki, z których dotychczas korzystali milionerzy z USA i Europy, tracą twarz, a obowiązujące w nich prawo tajemnicy staje się legendą.
Szwajcarskie banki kojarzą się z licznymi przywilejami, bezpieczeństwem oraz prywatnością. Według szacunków przez szwajcarski system bankowy przeszło aż 25 proc. światowego bogactwa. Sam system pojawia się zresztą często w książkach i filmach, jak choćby w pokazywanym obecnie w kinie „Gambit, czyli jak ograć króla”, gdzie szwajcarskie konto służy praniu brudnych pieniędzy. Kraj słynący ze stabilności politycznej wydaje się być rajem, ale jak wiadomo, nawet w raju trzeba uważać na pułapki.
Przetrwały II wojnę światową, będąc luksusowym rajem finansowym dla politycznie prześladowanych. Miały także udział w powojennej rekonstrukcji, ich reputacja nie została zachwiana nawet w czasie zimnej wojny. Co prawda na szwajcarskie banki nałożono limity inwestycyjne, ale i tak traktowane są one jako jedne z najlepszych możliwości na świecie. Albo chociaż były traktowane (z coraz mniejszym przekonaniem) do końca 2012 roku.
Czasem atrakcyjność banków może obrócić się przeciwko nim. Swoje niezgłoszone urzędom skarbowym dochody przetrzymują na szwajcarskich kontach milionerzy z całego świata. Podczas 70 lat XX wieku zgromadzono na nich około jednej trzeciej światowego majątku. Prawo tajemnicy bankowej wprowadzono jednak dopiero w 1934 roku. To ono jest, a przynajmniej było, podstawą szwajcarskiej bankowości. Choć teoretycznie obowiązuje nadal, praktycznie przeszło do historii w 2009 roku, w chwili pozwania przez rząd USA banku UBS, wobec którego po zapłacie grzywny w wysokości 780 mln dolarów i przekazaniu nazwisk klientów postępowanie odroczono.
Początek stycznia nie okazał się łaskawy dla banku prywatnego Wegelin – najstarszego działającego w Szwajcarii. Nowojorski sąd orzekł, że ten winien jest pomaganiu amerykańskim obywatelom w ukryciu 1,2 mld dolarów przed fiskusem. Bank, świadomy postępowania, ale broniący się działaniem w świetle szwajcarskiego prawa, ogłosił więc zamknięcie działalności. Powstały w 1741 roku bank Wegelin będzie musiał zapłacić w sumie 57,8 mln dolarów. Kiedy postępowanie przeciwko niemu dobiegnie końca, aktywa trafią w ręce Reiffeisen Gruppe.
To jednak nie koniec problemów szwajcarskich banków. Władze USA walczą także z innymi, m.in. takimi jak Credit Suisse czy Julius Baer. Bez względu na to, kiedy sprawy w sądach się zakończą, bezpieczeństwo i dyskrecja szwajcarskich banków mogą być wkrótce jedynie legendą. Los banku Wegelin, jak i innych, wydawał się przesądzony już dawno. W połowie 2012 roku eksperci alarmowali, że będą one znikać wraz z wycofywaniem z nich oszczędności przez najzamożniejszych klientów. Koniec działalności, jak informował kilka miesięcy temu Zeno Stauba, prezes Vontobel Holding, grozi aż 100 bankom.
Sektor przygotowuje się, a na pewno powinien, na załamanie. Szukanie klientów na azjatyckich rynkach wschodzących może okazać się niewystarczające. Ci swój majątek wolą kontrolować sami i, nie ma co się oszukiwać, nie zapełnią luki, która powstanie po rezygnacji z usług szwajcarskich banków przez milionerów ze Stanów Zjednoczonych i Europy. Gdzie ci ostatni ulokują swoje pieniądze? Na Kajmanach i w Singapurze.
MM