Hot hatch to nieoficjalny termin wymyślony przez dziennikarzy motoryzacyjnych, oznaczający usportowionego hatchbacka. W tej kategorii mieszczą się takie legendy, jak Volkswagen Golf GTI, Renault 5 Alpine, czy Peugeot 205 GTI. Dziś na polskim rynku oprócz wspomnianego modelu z Wolfsburga mamy do wyboru m.in. Forda Focusa RS, Mazdę 3 MPS i Renault Megane RS20.
Auta te mają od 250 KM wzwyż, turbodoładowanie, które zapewnia elastyczność charakterystyczną dla silników wysokoprężnych, a od zera do setki rozpędzają się w czasie około 6 sekund. Do tego samochody są ospoilerowane, mają olbrzymie felgi i cienkie opony. Po co komu takie auto?
Hot hatche są popularne, ponieważ pod naprężonymi muskułami i blingiem pozostają w miarę praktyczne. To trochę jak pakujący na siłowni “ABS”, który po treningu przeprowadzi staruszkę przez jezdnię i zaniesie jej zakupy do domu. Takie jest Renault Megane RS20, które pod maską ma 250 KM, a w środku miejsce dla teoretycznie pięciu, choć w praktyce czterech osób.
O ile ktoś nie jest uprzedzony do samochodów francuskich (to przekonanie jest dziś mało aktualne, choćby dlatego, że trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie został wyprodukowany dany samochód), to już po wizycie w kilku salonach dostrzeże sporą zaletę: cenę. Megane RS20, nawet z dodatkowym wyposażeniem jest o dobre 20 tysięcy złotych tańsze od konkurencji. Gdyby to nie przekonało szukających lekko używanych okazji wyznawców zasady “auto roczne jest równie dobre jak nowe”, to muszę powiedzieć, że francuski hot hatch jest bardzo sensownym kompromisem między sportowymi osiągami a komfortem w codziennym użytkowaniu. Tzn. kiedy trzeba, Megane RS zostawi większość samochodów w tyle, ale w ruchu ulicznym można nie zauważyć, że prowadzi się sztywno zestrojony samochód.
Dotychczas większość hot hatchy, z jakimi miałem do czynienia była zwykle za twarda, a przy tym robiła więcej hałasu, niż to było warte. Prym wiódł tu Opel Astra OPC poprzedniej generacji, auto którego moc wyrywała kierownicę z rąk, twarde zawieszenie odbijało nerki, a kubełkowe fotele, choć doskonale trzymały na zakrętach, często wchodziły… w pewną część ciała, jeśli ktoś był nieuważny.
We wnętrzu Megane RS20 projektanci nie przesadzili z ozdobami. Właściwie gdyby nie obrotomierz na żółtym tle, czy kolorowe nici na kierownicy i dźwigni zmiany biegów (na lewarku przeszycie jest źle zakończone i drapie wewnętrzną część dłoni) to można by się nie połapać, że siedzimy za kierownicą szybkiego samochodu. Nawet słyszalny na zewnątrz miły basowy pomruk, wewnątrz objawia się dopiero na wyższych obrotach, dzięki czemu stojąc w korku możemy spokojnie porozmawiać, czy posłuchać muzyki.
Cena: od 99 900 zł
MW