Nikt nie chciałby żyć w lęku przed rakiem. Mimo to działanie prewencyjne, podjęte przez Angelinę Jolie, spotkało się z głosami oburzenia. Nie zabrakło osób, sugerujących, że lepiej oczekiwać na to, co może się wydarzyć, nawet jeśli najprawdopodobniej będzie to rak złośliwy prowadzący do osierocenia sześciorga dzieci. Gdy jest się matką, jest się odpowiedzialną nie tylko za siebie. Amputacja piersi wykonana przez Jolie, dla której ciało ma znaczenie w karierze, jest więc nie kaprysem, a bohaterskim czynem.
Mastektomii, czyli amputacji piersi, nie robi się dla zabawy. Wykonuje się ją albo w walce z nowotworem, albo by obniżyć ryzyko zachorowania na raka piersi. U Angeliny Jolie, która jak okazało się posiada wadliwy gen BRCA1, mastektomia prewencyjna obniżyła ryzyko pojawienia się nowotworu piersi z 87 do 5 proc. To naprawdę bardzo dużo. Zamiast zastanawiać się, jakie chwile w życiu dzieci przegapi się, jeśli choroba nowotworowa stanie się rzeczywistością, można myśleć o planowaniu przyszłości: i własnej, i bliskich.
Stres, który towarzyszy świadomości posiadania wadliwego genu, jest jednym z czynników rakotwórczych (a przynajmniej sprzyjających rozwojowi nowotworu). Dokładają się do niego choćby wspomnienia związane ze śmiercią bliskiej osoby, która zmarła na raka (w przypadku Angeliny Jolie – była to matka).
Nietrudno też domyślić się, że zgon spowodowany nowotworem wygląda inaczej niż w amerykańskich filmach, w których bohaterowie odchodzą w spokojnym śnie. Niestety, wiedza na temat przebiegu leczenia i umierania na raka nie nastrajają optymistycznie.
Angelina Jolie, która odważyła się na mastektomię, miała i wsparcie Brada, i środki na całą procedurę. Tu warto zaznaczyć, że w Polsce obustronna mastektomia kosztuje od 6 tys. złotych wzwyż. Do tego doliczyć należy co najmniej drugie tyle za rekonstrukcję piersi.
Są to rzeczywiście duże sumy, których NFZ nie refunduje. Polskie pacjentki oficjalnie mogą liczyć na pokrycie kosztów leczenia (czyli mastektomii i rekonstrukcji po wykryciu guza) lub mastektomii prewencyjnej, jeśli lekarz wpisze, że guz istnieje, choć faktycznie go nie ma.
Wracając do Angeliny, czy kaprysem jest przeznaczenie części własnego majątku na profilaktykę raka piersi? Odpowiedź jest prosta.
Wystarczy spojrzeć na swoje dzieci i zastanowić się jeszcze raz: zapłacić za prewencję i je wychować czy czekać na najgorsze? A wszystkim tym, którzy twierdzą, że wystarczające są częste badania profilaktyczne, przypominamy: bardzo częste przeprowadzanie mammografii także może przyczynić się do zachorowania na raka piersi.
MM