Gdzie się nie obejrzymy – kobieta z brzuszkiem. Aż chciałoby się powiedzieć, że baby boom trwa. Odłóżmy na chwilę statystyki dotyczące przyrostu naturalnego w Polsce i załóżmy, że ciężarne kobiety spotyka się naprawdę na każdym kroku. Choć wiele z nich trafi wkrótce do jednej z państwowych porodówek, część zdecyduje się na poród w prywatnym szpitalu.
Temat warunków na oddziałach położniczych powraca jak bumerang. Niespełna dwa lata od wprowadzenia nowego Rozporządzenia Ministra Zdrowia dot. standardów opieki okołoporodowej, Fundacja Rodzić po Ludzku przeprowadziła monitoring jego wdrażania w szpitalach w woj. mazowieckim. Wyniki monitoringu są zatrważające – poinformowała w kwietniu Fundacja Rodzić Po Ludzku .
Zalecenia, dotyczące m.in. przyjmowania przez rodzącą dowolnej pozycji, ciągłości opieki czy rutynowego nacinania krocza, zostały zlekceważone. Nic więc dziwnego, że w gronie ciężarnych przewija się także kwestia porodów prywatnych. Wybór miejsca, w którym na świat przyjść ma dziecko, jest bowiem jedną z ważniejszych w trakcie trwania ciąży decyzji do podjęcia. Naturalne są więc pytania o korzyści z opłacania porodów w prywatnych klinikach.
Zachwyt luksusowymi porodówkami podzielają m.in. celebrytki. Ostatnio kupnem pakietu porodowego, wycenianego na 16 tys. złotych, pochwaliła się Dorota Gardias. W rzeczywistości jest jedną z wielu kobiet, które na poród przeznaczają takie sumy i decydują się rodzić w prywatnych szpitalach. Co obejmują takie ceny i czy obiecywane przez kliniki udogodnienia są jedynym atutem prywatnych porodów?
Luksusowe kliniki porodowe dają pacjentkom poczucie bezpieczeństwa. Wiele daje stała opieka położnej, która zjawia się na zawołanie, pomaga, wyjaśnia wątpliwości. To jednak za mało jak na pakiet za 16 tys. złotych. Ten, dostępny w klinice Medicover, zapewnia pięć dni pobytu w apartamencie po porodzie, opiekę medyczną, rehabilitację w połogu, a w razie potrzeby – pobyt na oddziałach specjalistycznych.
Centrum Medyczne Damiana w Warszawie gratis „dorzuca” kołyskę wraz z jej wyposażeniem. Poza tym dodatkiem można w nim spodziewać się tego, co w pozostałych prywatnych klinikach – komfortowych warunków rodzenia, kameralnej atmosfery, dostępu do OIOM-u, łagodzenia bólu porodowego oraz wizyt kontrolnych. Kołyska jako dodatek do porodu pokazuje jednak, że w grę wchodzi tu nie tylko troska o kobiety i dzieci, ale także czysty marketing.
Powody wykupywania tak drogich pakietów są różne. Jedne panie mają za sobą poród w państwowym szpitalu i nie chcą przechodzić drugi raz traumy, jaką wówczas przeżyły. Inne, szczególnie te żyjące na świeczniku, chcą zachować dyskrecję. Najczęściej jednak jest to wyraz braku zaufania do państwowej służby zdrowia.
Warto pamiętać, że koszty luksusowego porodu niekoniecznie ograniczają się do tego, co płaci się klinice. Dodatkowe kilkaset lub nawet kilka tysięcy złotych dopłaca się za usługi douli, czyli piastunki kobiety ciężarnej, której zadaniem jest wsparcie rodzącej – zarówno w okresie ciąży, jak i podczas porodu.
- Wspierająca kobieta, która rozwiewała ciążowe wątpliwości, pomagała w trakcie porodu, w razie problemów uczyła karmić nowo przybyłe na świat dziecko i opiekować się nim, wspierała mamy w trudnych początkach macierzyństwa – tak rolę dawnej douli (a jednocześnie dzisiejszej, która niewiele różni się od tej z przeszłości) opisuje Stowarzyszenie DOULA w Polsce .
Poród jest chwilą, którą pamięta się przez całe życie. Takie momenty nie powinny kojarzyć się z traumą. Doskonale zdają sobie sprawę z tego kliniki, które prywatne porody traktują jako biznes. I choć lekarze bogacą się na tym, co powinno być standardem, trudno się dziwić kobietom, które płacą za „luksus” rodzenia po ludzku.
MM