Toma Forda od lat fascynują silne kobiety i to im dedykuje swoją kolejną kolekcję.
Jeden z najciekawszych twórców współczesnej mody w ostatnich latach eksperymentował z pokazami swoich kolekcji. Wielki powrót do damskiej mody długo celebrował, robiąc koło siebie sporo szumu. Były zamknięte prezentacje, kameralne spotkania bez fotograficznej dokumentacji, w końcu powrót na tradycyjny wybieg.
I choć Ford niejednokrotnie deklarował swoją niechęć do blogerów i internetu, ostatecznie uległ masowej widowni i przyjął reguły, które narzucają wielkie tygodnie mody.
Pokaz kolekcji Toma Forda zajmuje w londyńskim kalendarzu jedno z czołowych miejsc i jest wyjątkowo mocno wyczekiwany.
Lustrzana, zaciemniona przestrzeń, a na wybiegu silna, pewna siebie kobieta. Podobno podczas wybierania modelek do pokazu, projektant zwracał szczególną uwagę na linię ramion i budowę ud, szukając kobiet, które wyglądają na silne fizycznie. To nie nowe zainteresowanie. Ford należy do grona miłośników supermodelek z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kobiet dobrze zbudowanych, emanujących tężyzną.
Laureatki tegorocznego castingu projektant ubrał w skórę, garnitury o wyraźnie podkreślonych ramionach, futra (mimo iż mamy do czynienia z kolekcją wiosna-lato), solidne konstrukcje płaszczy, koronki, siatki haftów, metaliczne mozaikowe konstrukcje i buty sznurowane niczym gorsety. I choć momentami brzmi (i wygląda) to nieco perwersyjnie, tak prezentuje się dzienna garderoba w wydaniu Toma Forda.
Jeśli po poprzednim sezonie ktoś podejrzewał, że Tom Ford zmienia stylistykę i porzuca dawne fascynacje i fetysze, najnowszą kolekcją potwierdza, że nic bardziej mylnego. To kwintesencja estetyki uprawianej przez projektanta: ryzykowne balansowanie na granicy efektownej i handlowej elegancji oraz wyzywającego i szalenie seksownego krawiectwa.
Zobacz również jesienno-zimową kolekcję Toma Forda
AW