Co by było, gdyby Audi R8 trochę rozciągnąć i dodać mu dodatkową parę drzwi? Wyszłoby Audi A7 Sportback.
Mówię poważnie. W lusterku wstecznym na pierwszy rzut oka A7 wygląda jak R8, a to za sprawą LED-owych światłach dziennych. Różnicę widać dopiero po chwili, kiedy ze świateł przeniesiemy wzrok na zderzak. Z tyłu jest podobnie. Gładko opadająca linia, wysuwający się powyżej 120 km/h spojler… Różnica znów w zderzaku i tym razem także w lampach. A pod tylną szybą A7 zamiast silnika jest 535-litrowy bagażnik. Jednostka napędowa wylądowała konwencjonalnie z przodu.
Ale samo A7 samochodem konwencjonalnym nie jest. To kolejne podejście koncernu z Ingolstadt do czterodrzwiowego coupe. Nie byłem zachwycony pierwszym podejściem, bo samochód zamiast tego co najlepsze w A4 i A5, oferował to co w obu najgorsze. Z A7 jest inaczej, bo auto jest bardziej praktycznie niż A6 sedan, wygląda lepiej od A6 Avant, a przy tym jest napakowane nowoczesnymi rozwiązaniami niczym A8 (od którego jest z kolei dobre 100 tysięcy złotych tańsze).
W A7 Sportback komfortowo podróżują cztery dorosłe osoby. Sprawdziliśmy to, pokonując ponad 2 tysiące kilometrów, spędzając w aucie po około 12 godzin dziennie. Nasze kręgosłupy dawno nie miały do czynienia z tak wygodnymi fotelami. Miejsca na nogi jest dużo zarówno z przodu, jak i z tyłu. Z miejscem nad głowami też nie jest tragicznie. W sumie zaledwie 2 cm mniej niż w A6 i 1 cm mniej niż w A4.
Napęd na cztery koła quattro i opcjonalne pneumatyczne zawieszenie zwiększające prześwit o 20 mm pozwalają pokonać lekkie przeszkody bez uszkodzenia elementów nadwozia i podwozia.
W zależności od jednostki napędowej auto rozpędza się od zera do setki w 5,6 - 8,3 sekundy, a średnie zużycie paliwa oscyluje w granicach 10 litrów na setkę (producent może sobie twierdzić inaczej na papierze).
Auto ma dla nas dwie wady: po pierwsze elektronika nie pozwala kierowcy na żadne głupie sztuczki; po drugie wewnątrz jest za mało schowków, a te istniejące są za małe. O ile pierwsze zastrzeżenie jest naszym zboczeniem zawodowym, bo lubimy czasem zakręcić tyłem, o tyle w samochodzie za ćwierć miliona plus chcielibyśmy móc schować gdzieś tablet, butelkę wody, czy ustawić większy kubek z kawą.
Cena: od 250 100 złotych
MWW