Kolacja u przyjaciół czy rodziny miewa zaskakujący obrót. Rozmowy schodzą na tematy tabu, pod wpływem alkoholu zdarza się poruszyć coś, co właściwie nurtuje wszystkich obecnych. Za oceanem ludzie przestają się kryć z tym, że podczas posiłku mają ochoty na rozmowy o śmierci. Poświęcone im kolacje, według Bloomberga, w ostatnich miesiącach organizują setki Amerykanów.
Obywatele USA, organizując przyjęcia poświęcone rozmowom o śmierci (ang. death dinners), chcą obalić tabu istniejące wokół tematu umierania. Z zaproszonymi gośćmi rozmawiają więc o finansach czy opiece medycznej. Rozmowa z bliskimi służyć ma rozwiązaniu takich wątpliwości, jak los dzieci po naszym odejściu, dotyczącymi tego, czy lepiej umrzeć w domu czy w szpitalu czy też tego, co po śmierci stanie się z naszą duszą.
Uczestnicy takich przyjąć przekonani są, że pozwala to im przejąć - choć tak naprawdę jedynie w minimalnym stopniu - kontrolę nad ich śmiertelnością. Mają oni szansę skonfrontować swoje przemyślenia i obawy - dotyczące np. pogrzebów i kremacji - z wątpliwościami innych.
By ułatwić organizację kolacji, w sieci uruchomiona została specjalna strona, która podpowiada, że najlepiej byłoby na przyjęcie zaprosić od 3 do 8 osób. Korzystając z witryny Death Over Dinner , można dowiedzieć się, w jaki sposób skierować rozmowę na odpowiednie tory.
Nieodłącznym elementem tak nietypowej kolacji wydaje się być wino. Nic lepiej nie rozwiązuje języka, a warto pamiętać, że w rozmowie należy być przede wszystkim uczciwym, bo w końcu takim szczerym dyskusjom ma służyć kolacja.
Czytaj też: Upiorny pomysł australijskiej projektantki. Moda dla zmarłych
MM