Czytniki zamiast drukowanych książek, smartfony z dostępem do mediów społecznościowych i oczywiście laptopy oraz tablety, które sprawiają, że pracę zabiera się ze sobą – coraz większa powszechność tych urządzeń sprawia, że w ramach wakacji oferuje się uzależnionym cyfrowy detoks.
O tym, że to nowy trend w hotelarstwie, zasygnalizowano już kilka miesięcy temu. Teraz, bliżej sezonu urlopowego, o cyfrowym detoksie znowu robi się głośniej.
W ramach tzw. cyfrowego detoksu można zaplanować zarówno weekend, jak i miesięczny obóz. Od kilku dni bez gadżetów nie można jednak wymagać jakiejś wielkiej efektywności, tym bardziej, że problem uzależnienia od urządzeń cyfrowych jest naprawdę duży. Niektóre z hoteli wprowadzających pakiety określane właśnie mianem cyfrowego detoksu wyszły z założenia, że goście nie potrafią funkcjonować bez dostępu do ulubionych gadżetów, więc to, jak tego dokonać, wyjaśniają im w ulotkach.
Amerykańskie hotele swoje pakiety oferują szczególnie pracownikom Doliny Krzemowej, którzy z wiadomych względów są niemal zrośnięci z cyfrowymi urządzeniami. Jedna z organizacji prowadzi miesięczne wakacje na terenie USA, a w planach ma obozy w Kambodży, Nikaragui oraz na Kostaryce. Hoteli, w których wszelkie elektroniczne gadżety pozostawia się w recepcji, przybywa na całym świecie – m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Meksyku, na Kostaryce, Jamajce.
Goście w wybranych hotelach do dyspozycji mają trenera, który pomaga przetrwać turnus. Osobom przebywającym na cyfrowym detoksie proponuje się zazwyczaj uprawianie sportów wodnych i zajęcia jogi. Cyfrowy detoks można oczywiście zorganizować sobie samemu. Wystarczy, wybierając miejsce odpoczynku, znaleźć taki hotel, w którym dostępu do internetu ani zasięgu w telefonie nie ma lub jest tak słaby, że odechciewa się z niego korzystać.
Czytaj też: Trend wakacyjny – luksus w dżungli
Czytaj też: Najdroższe wakacje świata
MM