W perfumeryjnym świecie zawrzało. Przyszłość jednego z najsłynniejszych zapachów jest zagrożona. Kompozycja paryskiego domu mody, synonim luksusu i najwyższej klasy – Chanel No.5 naruszać ma bowiem nowe regulacje Unii Europejskiej dotyczące używania substancji potencjalnie alergennych.
Spór dotyczy mchu leśnego, którego drzewne nuty stanowią podstawę No.5, a który może uczulać. Kontrowersyjne regulacje nie dotyczą zresztą wyłączenie tego zapachu. Ten sam składnik pojawia się między innymi we flakonach Miss Dior, Shalimar Guerlain czy Angel Thierry Mugler.
Póki co, komisja europejska zapewnia, że nie ma zamiaru nagle wycofać z rynku popularnych zapachów, ale bada i analizuje zjawisko. Naukowcy zidentyfikowali około 100 potencjalnie uczulających substancji, które są powszechnie stosowane do produkcji perfum. Stworzona został lista składników, których używanie - zdaniem naukowców - powinno zostać ograniczone do absolutnego minimum (0,01 procent). Zaostrzeniu ulec mają również przepisy dotyczące opakowań perfum. Każdy flakon ma zostać opatrzony szczegółowym spisem substancji występujących w produkcie. Już wiadomo, że nowe wytyczne będą dla producentów gigantycznym problemem.
Członkowie stowarzyszenia francuskich perfumiarzy nie kryją oburzenia i ogłaszają śmierć perfum, jeśli obostrzenia wejdą w życie. Większość naturalnych składników używanych w produkcji zapachów może bowiem wywoływać alergie. Cytrusy, jaśmin czy bergamotka teoretycznie mogą uczulać, a trudno wyobrazić sobie świat perfum bez tych elementów.
Nowe regulacje mają być przygotowane na początek 2014 roku. Wszystko wskazuje na to, że będą one w stanie zakwestionować i być może również zakończyć ponad 90-letnią historię Chanel No.5. Pozostaje poczekać, zaopatrzyć się w kilka słynnych flakonów i liczyć, że poskutkują apele w stylu tego, który złożył koncern LVMH, właściciel marek Dior i Guerlain, by słynne, europejskie domy perfumeryjne uznać za dziedzictwo kultury.
AW