Kilkanaście lat temu jedną z inspiracji w nadawaniu dzieciom imion były południowoamerykańskie telenowele. Z upływem czasu rolę tę przejęły nie tylko filmy fabularne, ale i media społecznościowe. Obsesja na ich punkcie owocuje absurdalnymi imionami dla dzieci, innowacyjnymi wręcz do przesady
W ubiegłym roku jedno z małżeństw z Izraela nazwało swoje dziecko Like, oczywiście na cześć popularnego przycisku na Facebooku i jako symbol niebanalności i innowacyjności. Inna dziewczynka, tym razem w Egipcie, otrzymała imię Facebook. Dlaczego? Bo serwis odegrał niebagatelne znaczenie w trwającej tam w 2011 roku rewolucji. To jednak nie koniec podobnych historii.
Kolejna dziewczynka nazwana została Hashtag (dla niezorientowanych, jest to słowo kluczowe umieszczane na Twitterze po symbolu #). Niedawno jedna z matek, jak poinformował „The Independent”, umieściła na Facebooku zdjęcie noworodka, podpisując je Hashtag Jameson. Nie ma jednak 100 proc. pewności, że to nie żart ani chwyt marketingowy. Dziecko, jeżeli w rzeczywistości nie jest produktem, doczekało się już własnej strony na Facebooku
Facebook wyraźnie odbiera niektórym młodym rodzicom rozum. Kiedy jedni wstawiają zdjęcia intymne, inni urządzają głosowanie na imię dla swojej córki. Tak zrobiło małżeństwo z Crystal Lake. Decyzję o imieniu dla dziecka podjęli dzięki aplikacji na Facebooku. Użytkownicy mieli do wyboru imienia Addilyne, Emily, McKenna oraz Madelyn. Na ostatnie z nich, które zwyciężyło, oddali ponad 1300 głosów.
Obsesja towarzysząca mediom społecznościowym i narodzinom dziecka zwykle kończy się twittem czy wpisem na Facebooku ze zdjęciem noworodka, często zrobionym tuż po porodzie. Nowością nie są także relacje z ciąży, przygotowań do porodu i samego przyjścia dziecka na świat, jakimi młodzi rodzice zaszczycają swoich znajomych w serwisach społecznościowych.
Zdaje się, że niektórzy mylą dziecko z nowym gadżetem. Gadżet można wymienić, imię tylko w ostateczności i po uzyskaniu pełnoletności. Kto chciałby być nazywany Lajkiem, Facebookiem, Twitterem czy Hashtagiem? Cóż, wybranym osobom przydałby się przymusowy odwyk od Twittera i Facebooka.
MM