Wydawać by się mogło, że tocząca się od 2009 roku walka o słynne „G” skończyła się rok temu, gdy nowojorski sąd nakazał marce Guess wypłacić 4,7 milina dolarów odszkodowania marce Gucci. Kwota miała być zadośćuczynieniem za kopiowanie powszechnie rozpoznawalnych symboli i wzorniczych rozwiązań słynnego włoskiego domu mody.
Przedstawiciele Guess nie zamierzali jednak pokornie skłonić głów i wszystko wskazuje na to, że nie będą musieli. Przynajmniej w swojej ojczyźnie. Sprawa powróciła na salę sądową, tym razem we Włoszech (pozew złożono w Nowym Jorku, Mediolanie, Paryżu i Chinach) i w Mediolanie sąd miał w kwestii nieuczciwej konkurencji zupełnie inne zdanie niż koledzy z Manhattanu. Markę Guess oczyszczono ze wszystkich zarzutów. Co więcej, sędzia unieważnił również kilka znaków towarowych zastrzeżonych przez dom mody Gucci, w tym charakterystyczną układankę z liter G.
Szef Guess, Paul Marciano, komentując zwycięstwo, nazwał taktykę Gucci zastraszaniem, postępowaniem złym i krzywdzącym. Marciano lata sądowej batalii nazwał „niepotrzebnym sporem, który można było w prosty sposób rozwiązać zwykłym telefonem, jakiego szefostwo Gucci nigdy nie wykonało”.
Gucci zapowiada odwołanie się od wyroku i dalszą walkę. Procesy we Francji i Chinach nadal się toczą.
AW