Jeśli rację miała Marilyn Monroe śpiewając, że najlepszym przyjacielem kobiety są diamenty, to wnętrze pełne błysku jest na pewno królestwem płci pięknej. Luksus i ekstrawagancja mają działać na zmysły, ale ich nie przytłaczać. Wyrafinowana elegancja – to klucz do sukcesu.
Jednym z projektantów, który ostatnio gustuje w stylistyce glamour i ją promuje, jest Lee Broom. Brytyjczyk, uznawany od kilku sezonów za odkrycie, to jedno z najgorętszych nazwisk nowej fali designu. W krótkim czasie stał się nie tylko ulubieńcem mediów, ale i celebrytów, którzy chętnie korzystają z jego usług. Ostatnia kolekcja 'Salon', potwierdziła, że jeśli chodzi o dobra luksusowe, nie ma sobie równych. Meble, kształtem nawiązujące do wzornictwa lat 30. XX wieku, ozdobił naprzemiennie srebrnymi i złotymi dodatkami. Delikatne, opływowe kształty, obite wysokiej klasy tapicerką są na wskroś minimalistyczne, ale utrzymane wciąż jeszcze w tendencjach klimatu glamour, z odrobiną punk rocka. Pozbawione wymyślnych form, pufy, fotele i sofy, wcale nie tracą przez to na elegancji. Blichtr i klasa są wciąż obecne, ale zamknięte w tradycyjnych kształtach.
EM