Wielu mężczyzn odczuwa pociąg do kobiet o nieco obfitszych kształtach, często podświadomie kojarzą im się z matkami lub nianiami, czyli ideałem ciepłej, troskliwej kobiety z dzieciństwa. Jako życiowe partnerki wybierają szczupłe i zgrabne kobiety, ale w myślach często wracają do dzieciństwa.
Kim natomiast są Feedersi (ang. dokarmiacze lub wypasacze)? Jedni twierdzą, że to osoby realizujące swoje dziecięce pociągi, inni porównują to z zaburzeniem preferencji seksualnych, bowiem źródłem fascynacji drugą osobą jest jej… tłuszcz. Im większa kobieta tym lepiej, ale źródłem podniecenia bywa również jej poniżanie ze względu na tuszę, z drugiej strony takie osoby zgodnie twierdzą, że w ich kręgu nazwanie kogoś grubym to największy komplement. To może niepokoić, ale nie zawsze tak jest. Niektórym Feedersom wystarczy wspólne jedzenie i wzajemne tuczenie się, które przypominać może seks.
Żeby było zabawniej – Feedersi opracowali nawet swojego rodzaju kodeks i dzielą się poradami jak sprawić, że kobieta zje więcej lub utyje szybciej. Gdy dzieje się tak za zgodą partnerki (gainerki) – nie ma problemu, ale wiele porad to niemal hipnotyczne sugestie programujące podświadomość, a która z pań nie ulegnie mężczyźnie, który stwierdzi, że nigdy nie wyglądała tak seksownie jak po trzecim deserze.
Biedne kobiety? Nie do końca. Wiele z nich czuje się doskonale ze swoją tuszą, podoba im się efekt przerażenia, jaki wywołują na przypadkowo spotkanych osobach, bo 150 - 200 kilogramów żywej wagi to dość przeciętny wynik dla gainerki, ale dla reszty świata już nie. Inne ze swojego zamiłowania do tycia zrobiły całkiem niezły interes – te bardziej przedsiębiorcze spotykają się z kilkoma encouragerami (czyli zachęcaczami). Panowie oczywiście fundują posiłki, zakupy, a wielu z nich jest w stanie zapłacić naprawdę ogromne pieniądze (około 300 usd za godzinę) za „randki” z tymi najbardziej otyłymi.
AG