Prawie wszystko co eko i bio jest droższe. W przypadku jedzenia dla niemowląt, za zdrowe, gotowe posiłki, trzeba zapłacić nawet dwa razy więcej a do tego wcale nie muszą one zawierać więcej składników odżywczych. Czy mamy do czynienia z kolejnym marketingowym oszustwem producentów żywności?
Rodzice decydują się na wybór organicznego jedzenia dla najmłodszych z różnych względów. Jedni mają na uwadze ochronę środowiska, światopogląd, inni chcą uniknąć pestycydów oraz niezdrowych substancji a niektórzy po prostu podążają za obowiązującą modą, ponieważ eko jest trendy.
W 2011 roku w USA organiczne jedzenie dla niemowląt stanowiło 10 proc. wartego 1,4 mld dolarów rynku gotowych posiłków dziecięcych. A tendencja ma być wzrostowa.
Przetarte czy wyciskane mieszanki w formie musów sprzedawane pod szyldem eko już z samej nazwy powinny być zdrowsze niż normalne jedzenie. Wydawałoby się, że posiłek zawierający np. borówki, owies, quinoa albo szpinak, jabłko i brukiew będzie bardziej pożywny niż zwykła marchewka z jabłkiem. Okazuje się, że niekoniecznie.
Ostatnie badania amerykańskich naukowców ( Annals of Internal Medicine, “Are Organic Foods Safer or Healthier Than Conventional Alternatives?, 2012) dowodzą, że organiczne jedzenie wcale nie ma dużej przewagi nad tym zwykłym. Nie trzeba więc wydawać na nie fortuny.
Zdarza się, że organiczne posiłki są w mniejszym stopniu skażone pestycydami, ale nie jest to regułą. Dodatki do żywności, takie jak barwniki czy konserwanty, również nie powodują negatywnych, poważnych efektów. To głównie rodzice wyobrażają sobie, że zwykłe jedzenie dla niemowląt jest gorsze i bardziej szkodliwe.
EM