Kto by przypuszczał, że szał na eko-produkty sięgnie tak daleko? We francuskich sex-shopach coraz większym zainteresowaniem cieszą się ekologiczne gadżety erotyczne. Choć w ich przypadku ekologia to przede wszystkim chwyt reklamowy, widać, że producenci w tworzenie eko-zabawek angażują się coraz bardziej.
Etniczne pochodzenie w ostatnim czasie rozpatrywane jest szczególnie w odniesieniu do odzieży. Jak się okazuje, takowe mogą mieć również prezerwatywy. Przykładem są te marki French Letter, niezawierające składników pochodzenia zwierzęcego. Lateksowe prezerwatywy pochodzą z plantacji kauczuku, na której obowiązują zasady Sprawiedliwego Handlu.
W dziale z ekologicznymi gadżetami erotycznymi dostępne są także wolne od konserwantów wibratory, organiczne lubrykanty i balsamy, zabawki w opakowaniach z recyklingu czy wibratory zasilane energią słoneczną. Coraz popularniejsza jest również proponowana przez Laboratoires Claude alternatywa dla Viagry - maca (peruwiański afrodyzjak).
W ostatnim czasie głośno zrobiło się także o akcji sex-shopu L'Arbre des Plaisirs, który wyszedł z inicjatywą mającą na celu ratunek dżungli amazońskiej. Za każdą kupioną u nich zabawkę erotyczną posadzone zostanie w niej drzewo. Choć brzmi banalnie, ma szansę się przyjąć. Sadzenie drzew w dżungli brzmi w końcu bardziej przekonująco niż etyczna czy ekologiczna antykoncepcja.
Frederic Donnat, który na pomysł produkcji ekologicznych kosmetyków erotycznych wpadł dwa lata temu, zapowiada, że w przyszłym roku poza Francją będą one dostępne także w Szwecji i Norwegii. Jak przyznał w rozmowie z agencją AFP, są to dojrzałe rynki, na których takie produkty mają szansę się przyjąć.
Jak myślicie, czy Polska jest wystarczająco dojrzałym rynkiem, czy też moda na eko-gadżety minie, nim nasz rynek dojrzeje?
Czytaj też: Eko-trend: autobusy z ogrodami na dachach http://www.luxlux.pl/artykul/eko-trend-autobusy-z-ogrodami-na-dachach-25759
MM